Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 264.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Byłabyś lepiéj zrobiła, wyrzekłem tylko, będąc zawsze, tak jak dzisiaj, względem mnie szczérą.
— Ależ ja byłam szczérą, Antoni, odparła, nie rozumiejąc mnie wcale.
Dałem pokój próżnéj rozmowie. Przepaści która leżała pomiędzy nami nic zapełnić nie mogło; czułem tylko zdwojony ciężar odpowiedzialności i pochyliłem głowę z rozpaczą, bo na to wszystko nie było lekarstwa. Nemezys spełniała się nad nami; oboje przeniewierzyliśmy się samym sobie, przyjęliśmy obyczajem powszechnym rozdział ducha, bez względu czy tak czyniąc nie przeniewierzaliśmy się własnym prawom bytu. Zmarnowaliśmy lata młodości, nie starając się zespolić sercem i myślą; słusznie więc na starość zostaliśmy samotni i stęsknieni. Samotnego porwała burza namiętności i unosiła nieubłaganie w przepaść nieszczęścia i szału, a ręka która mnie bronić miała, pochylała mnie jeszcze do zguby. Związany łańcuchem obowiązku z tą kobiétą, bez wiedzy i woli ciągnąłem ją za sobą; ona musiała pokutować za mnie i za siebie. Czemuż poddaliśmy się solidarności życia, zapominając w czyn ją wprowadzić? Żyliśmy długie lata w tym powszednim błędzie, aż przyszedł dzień kary i opamiętania.
Ten kto przy domowém ognisku znalazł pra-