Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 232.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogłem mierzyć siłę jéj wzruszenia, jednak przeczuwałem, że cóś niepowrotnego działo się w jéj duchu. W kobietach jéj podobnych miłość, długo nieświadoma siebie, może wybuchnąć w jednéj chwili, jak za dotknięciem iskry elektrycznéj; czytałem ją na jéj bladych ustach, w jéj spojrzeniu. Ona kochała go w tym cichym śnie półśmierci i saméj sobie wyznawała tę miłość bez trwogi. Wszakże on cierpiał, on konał może!...
Wreszcie powóz zatrzymał się na drodze i doktór ukazał się ze szkatułką w ręku. Był to człowiek młody, zdolny, gorliwy, którego szczęściem zastano w domu. Odetchnąłem, widząc jego sympatyczną postać przed sobą. Zanim jednak zabrał się do sondowania i opatrzenia rany, rzucił bystrym wzrokiem wokoło.
— Czy to żona jego? spytał półgłosem, spoglądając na panią Nasielską.
Jakkolwiek cicho te słowa wymówione były, ona je usłyszała.
— Nie panie, wyrzekła, nie jestem ani żoną, ani siostrą jego; możesz pan mówić otwarcie.
Lekarz, z szybkością człowieka przywykłego do nagłych konieczności życia, przyklęknął przy rannym i najprzód dotknął pulsu i serca jego; potém zaczął odejmować opaski z piersi.
Nie mogłem powstać. Głowa Gustawa spoczy-