Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czego lękałem się najbardziéj, to co nocom moim odbiérało sen, a dniom spokojność, stało się dzisiaj właśnie, w oczach moich. Ona odczuła tę namiętność płonącą przy niéj i odpowiedziała na nią trwogą i rumieńcem. Czyż to nie było dostateczném na piérwszą chwilę? Nie mógłżem teraz łatwo odgadnąć przyszłości? Równie młodzi, równie hartowni, równie szłachetni oboje, musieli porozumiéć się w końcu. Zdawało się że dobroczynna ręka Opatrzności wybrała ich dwoje pośród tłumu i postawiła naprzeciw siebie. Cóż rzeczywiście stało pomiędzy nimi? dlaczegóż trzeba było wyjątkowych okoliczności, by te dwa serca, stworzone dla siebie, uderzyły jednozgodnie? Niewiara we własne siły z jednéj strony, brak zarozumienia z drugiéj; byłato jedyna zapora, którą chwila jedna zburzyła. W moich oczach stało się to wszystko, a jam był tylko komparsem i świadkiem tego surowego dramatu. Łamałem ręce w bezsilnéj wściekłości; wspomnienie jéj rumieńca paliło mi wzrok zarzewiem; miałem jasne, niemylne pojęcie tego, co stać się musi.
I znowu pomyślałem o tém straszném jutrze, ciążącém nad nimi jak fatum, a w mózgu moim zrodziła się potworna nadzieja, że kula Olesia to co być musi, zniweczyć może. Ale nadzieja ta przesunęła mi się tylko w myśli, jak widmo nienawist-