Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 219.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

smutnego, żałośnego w jéj wzroku; zdawała się skarżyć na zmącony spokój ducha, na moralny gwałt zadany jéj uczuciom, na to, że nowy żywioł mieszał się do jéj życia, które i tak już było dość trudném. Ale to wszystko trwało krótko; podchwycona znienacka nieprzepartą siłą prawdziwego uczucia, oprzytomniała po chwili, Wola jéj podbitą nie była, serce milczało, lub ona nie wiedziała nic o jego biciach; przesunęła ręką po czole, niby odgarniając myśli natrętne, i znowu spojrzała dawnym wzrokiem sfinksa, znowu na czole jéj osiadł dumny wyraz spokoju.
Gustaw powstał powoli, automatycznym ruchem, jak wpół senny. Nie wiem jaki on wyrok wyczytał w jéj oczach, bo zdawał się złamanym zupełnie. Są chwile, których straszna walka niweczy działalność człowieka, które zwyciężają najhartowniejsze natury. Młody człowiek chwiał się i słaniał: zapas sił jego był wyczerpanym.
W milczeniu pożegnał panią Nasielską; ja uczyniłem toż samo. Teraz ona nie zatrzymywała nas wcale. Wsparta na fortepianie, stała zamyślona, i widziałem jak oczy jéj szły za nami z badawczym, smutnym, nieujętym wyrazem.
Nie zamieniliśmy ani jednego słowa z Gustawem, powracając do domu. Przepaście uczuć wrzały w nas obu, ale nic ich zjednoczyć nie mogło. Po-