Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śli krwawe nie powinny zamącić jéj domu, ani odbić się w atmosferze jego. Ja, wchodząc do niéj, postawię za progiem tę sprawę i jéj następstwa.
— Masz pan słuszność, wyrzekłem; powietrze nawet którém ona oddycha niechaj zostanie niekalane. Przyjdź pan do mnie przed wieczorem czekać będę na ciebie.
Wyszliśmy obydwaj z pracowni, potrzebowałem bowiem zmienić ubranie, wyszukać sobie towarzysza i umówić się z sekundantami Olesia.
— Pan tymczasem, mówiłem do Gustawa, idź do strzelnicy; jestto ostrożność, któréj z pewnością przeciwnik pański nie zaniedba.
Ale młody człowiek uśmiéchnął się tylko.
— Mam lekcye u pani Nasielskiéj teraz i wieczorem, rzekł, spoglądając na zegarek; jeśli mi czasu wystarczy, usłucham pańskiéj rady.
Nie nalegałem, wiedząc że byłoby to daremnie. Ten człowiek miał rodzaj spokojnéj determinacyi którą panował nad innymi. Zresztą nie zastanowiałem się nad tém; czas naglił... rozeszliśmy się.
Wkrótce ułożyłem sobie cały program postępowania i wybrałem się do jednego ze znajomych, który odpowiadał zupełnie temu czegom potrzebował gdy niespodzianie spotkałem panią B. z panną Emmą. Zafrasowane bardzo zajściem zdarzo-