Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jego serdecznie; rozumiem czego pan żądasz i nie zawiodę położonéj w sobie ufności.
— Wiedziałem o tém i dlatego wprost przyszedłem tutaj.
— Czy pomyślałeś pan o drugim sekundancie?
— Nie, wybór ten zostawiłem panu.
Rzecz to była małéj wagi, czułem że cała sprawa polegała na mnie, a zresztą znałem wielu poczciwych i nic nie znaczących ludzi, którym przypadała z prawa rola figuranta.
— I kiedyż się to stało? spytałem.
Na to wspomnienie chmura przesunęła mu się po czole.
— Wczoraj przed wieczorem, u państwa B., odparł. Szukałem pana natychmiast, ale znaléźć nie mogłem.
— Gdzież mam pana zawiadomić o ułożonych warunkach?
Chwilę zdawał się wahać.
— Nie możesz pan przyjść do mnie, wyrzekł; nie chciałbym aby matka moja domyśliła się czego. Szczęściem dziś rano ci panowie nie zastali jéj w domu.
— Więc może zejdziemy się u pani Nasielskiéj?
Widziałem wyraźnie jak zadrżał.
— O nie, nie tam, zawołał. Krwawe słowa, my-