Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 158.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaledwie wymówiłem te słowa, żałowałem ich, bo dostrzegłem jak na koralowych ustach Olesia zarysował się cień uśmiéchu. Widocznie wpadłem w zasadzkę. Zły więc na siebie i drugich, pożegnałem się pośpiesznie, zostawiając malarzowi przyjemność bawienia pań domowych, bez żadnego spółzawodnictwa.
W ogóle, jak po każdém zetknięciu ze światem, myśl moja była zmącona, i pomimo wszystko com widział na Kruczéj ulicy, posądzenia tłoczyły mi się do głowy. Ta kobiéta należała do świata całą przeszłością swoją, a dla mnie przeszłość ta była tajemnicą. Bądź jak bądź, postanowiłem ją poznać. Wróciłem do siebie i napisałem list następny do Stanisława:
„Poznałem panią Nasielską. Miałeś słuszność: winienem ci wdzięczność. Zasłoniłem od niebezpieczeństwa jéj dzieci i zyskałem sobie tym prostym czynem jéj przyjaźń. Kto jéj nie zna, ten wyobrazić sobie nie potrafi, by podobna kobiéta istnieć mogła; ale ciebie słowa moje nie zadziwią. Ja widzę w niéj ostatni wyraz wszystkiego co piękne, dobre, szlachetne i rozumne; a jednak ta kobiéta jest dla mnie problematem. Powiédz jakim cudem wykwitła ona taką jaką jest pośród świata i ludzi? jaka ukształciła ją ręka? zkąd zaczerpnęła tę pogodną mądrość, cechującą każdy jéj czyn i