Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cunkiem? Ja jednak czułem, że sądząc ją według ogólnéj miary, wyrządziłem jéj krzywdę, za którą słusznie czuła się obrażoną.
— Pani, rzekłem, czepiając się jedynego możliwego usprawiedliwienia, dlaczegóż nie mogłabyś go kochać?
— Zapewne, odparła, bo hrabia Gaston z wysokości majestatu swego raczył schylić się do mnie. Przeczytaj pan uważnie list jego; czyż lęka się on odmowy? czy przypuszcza ją nawet? Nie, ofiarując mi rękę swoję, zna całą wartość tego daru, wié dobrze, iż ludzi takich jak on się nie odrzuca.
— Ale gdybyś go pani kochała.... zawołałem. Dlaczegóż on właśnie podobać się pani nie może?
Chciała cóś odpowiedziéć, ale wstrzymała się; wyraźnie uważała za zbyteczne objaśnić mnie w tym względzie.
— Dlatego, wyrzekła tylko, że pomiędzy nami leży przepaść.
Rozumiałem wprawdzie tę przepaść, ale bardzo niewyraźnie; świat jéj pojęć zbyt nowym był dla mnie.
— On pani niewart, szepnąłem, żaden człowiek na świecie wart pani być nie może.
Dosłyszała to i poczęła śmiać się, nie wiem czy z tego naiwnego wykrzyknika, czy z mojéj zafrasowanéj miny, czy téż z własnego oburzenia.