Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Teraz dopiéro zrozumiałem słowa listu Stanisława „że podziękuję mu kiedyś za poznanie pani Nasielskiej.“ Doprawdy, on nie przeczuwał pewno, czém ona stała się dla mnie, nie przewidział że wzbudzi uczucie szalone w moim wieku. On znał mnie takim, jakim byłem dla wszystkich; nie wiedział o tych stłumionych płomieniach, kryjących się na dnie méj istoty; nie wyobrażał sobie nawet w tym względzie niebezpieczeństwa, bo nie zbroił mnie przeciw niemu; a przecież, mimo to co się stało, jam błogosławił jeszcze chwilę, która mi ją poznać dała. Teraz wiedziałem przynajmniéj, że śród brudu, kału i nikczemności świata, były jeszcze istoty prześcigające najśmielsze ideały, wyższe od mglistych marzeń całą potęgą realności swojéj. W myśli mojéj jéj słowa łączyły się z czarem jéj muzyki, z czarem jéj głosu, dźwięczącego dla mnie nieporównaną harmonią i podnosiły do potęgi wszystkie szlachetne pierwiastki ducha mego, rozszerzały mój widnokrąg moralny. Czułem się zdolnym do wszystkiego co dobre, silnym na cierpienia, pragnąłem każdego wspomódz, każdego przygarnąć do bijącego serca.
Nazajutrz, była to niedziela, umyśliłem korzystać z dnia wolnego i wyszukać pana Gustawa. Pozór nastręczał mi się sam z siebie, bo właśnie jeden z moich znajomych, świéżo ze wsi przybyły, prosił mnie o wskazanie dla dzieci nauczyciela nauk przy-