Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oh! wyrzekła, nie zważając na znaczenie tych słów, teraz wiem przynajmniéj, że z majątku męża zostanie nam cokolwiek; nie wiem jednak czy to wystarczy na wychowanie moich synów.
— Rodzina męża pani tak bogata!
— Rodzina męża nie przyjęła mnie nigdy za swoję, odparła dumnie. Teraz wprawdzie odezwała się do mnie, żądając bym zrzekła się praw do dzieci i ofiarując mi wzamian dożywotnią pensyą, czy jakąś summę — nie wiem sama dokładnie, bo nie dosłuchałam propozycyi.
Gdy to mówiła, twarz jéj pałała, a usta drżały tak, że głos jéj nawet wychodził urywany, niepewny.
— Więc pani odmową swoją dowiodłaś światu, jak cię niesprawiedliwie oskarżał, zadałaś fałsz wszystkim posądzeniom jego.
Ale wzruszenie jéj, czy téż objawy jego, trwały krótko. Podczas tych słów moich wróciła zupełnie do zwykłego spokoju i nie uznawała widać filozoficznéj pociechy jaką dać jéj chciałem, bo skinęła ręką niedbałe.
— I cóż mnie obchodzą, wyrzekła z lekkim, pogardliwym usmiéchem, wyniki jakie świat wysnuje z czynów moich? Ja nie uznaję prawa jego nad sobą, ja stoję po za światem, zerwałam z nim nazawsze; on nie wedrze się nigdy dokoła radości i cierpień moich.