Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do dziecinnego pojęcia, bo starszy chłopiec słuchał go uważnie, a młodszy nawet, zajęty układaniem jakiéjś zawiłéj architektury, zapomniał dokończyć stawianego pałacu i wlepił w niego wielkie, czarne, ciekawe oczy.
Objąłem jednym rzutem oka ten obraz rodzinny. Kobiéta siedziała pomiędzy synami i oczy jéj szły z miłością od jednego do drugiego, ale nie zauważyłem by zatrzymały się na czytającym. Wejście moje przerwało ogólne zajęcie; a przecież ja także byłbym usiadł w milczeniu przy tém błogiém świetle i słuchał i patrzył.
Pani Nasielska wyciągnęła do mnie rękę z uśmiéchem, dzieci i nauczyciel powstawali, a ona dopełniła z wdziękiem i swobodą światowej kobiéty formy przedstawienia.
Spojrzałem uważnie na młodego człowieka: powierzchowność jego nie miała w sobie nic, coby usprawiedliwić mogło podejrzenie Olesia. Nie był pięknym, a jednak nieregularne rysy, przy bliższém rozpatrzeniu się, uderzały szlachetnym, smutnym i łagodnym wyrazem. Twarz jego pociągła powleczona była jednostajną bladością, jak gdyby wzrósł bez słońca, śród twardego życia pracy i niedostatku. Jego siwe oczy patrzyły przenikliwie i pogodnie przez zasłonę rzęs. Postać jego smukła, wybujała, miała jakiś wdzięk sobie właściwy. Ruchy