Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wało wiekowi memu powagę właściwą; nie pozostawało mi więc jak śmiać się z nim razem i próbowałem to uczynić, ale nie mogłem.
— Na honor, mówił Oleś, z miną człowieka chcącego dać do zrozumienia, że ma jakąś arcy-ważną tajemnicę, podobno spotykamy się nie w porę.
I pokręcał jedwabne wąsiki zwycięzkim sposobem. Widać chodziło mu o to bardzo, bym nie wątpił że ma jakąś miłosną intrygę z osobą którą lęka się skompromitować, bo ruchy jego, głos postawa, spojrzenie mówiły wyraźnie: „Patrz jak jestem poszukiwanym, rozrywanym! I niedziw: jestem piękny, młody, a przytém potrafię być dyskretnym gdy tego potrzeba i milczéć jak grób. Nikt mi nie wydrze nazwiska kochanki, tylko nie wątp, proszę, że jest pełną wdzięków, że należy do wielkiego świata, że dla mnie naraża się na tysiące niebezpieczeństw i t. d.“
W téj chwili ten poczciwy chłopiec, ze swoją niewinnie śmiészną fanfaronadą, wydał mi się najnieznośniejszym z ludzi. Chciałem go się pozbyć jaknajprędzéj, ale nie było to rzeczą łatwą, bo Oleś nie był jeszcze dostatecznie przekonany, czy rozumiem całą ważność jego położenia.
— Jak widzę, idziemy w jednę stronę, rzekł, kroki swe równając z mojemi; więc jeśli nie przeszkadzam...