Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bo ja sadzę, dodała, nie zważając na słowa moje, że szczęście jest w prawdzie tylko.
Zdawało się że mówiła rzeczy proste i każdemu znane, bo wyrazy jéj miały nieprzepartą logikę, a jednak burzyły one zupełnie wszystkie teorye ogólnie powtarzane: o złudzeniach rozwianych, marzeniach nieziszczonych, omylonych uczuciach i cierpieniach pochodzących z tych wszystkich powodów, któremi karmi się tyle niedołężnych serc i zwichnionych indywidualności.
— Mnie zawsze żal tych, mówiła daléj kobiéta, którym los pozwala prześlizgać się po fali, którzy nie musieli walczyć z żadną burzą; bo oni nigdy nie poznają, jak inaczéj wszystko wydaje się z głębin, niż z powierzchni; oni nigdy nie dojdą do zmierzenia sił własnych, do zrozumienia życia.
Czułem jakąś potrzebę obrony tych niedokończonych istot, bo czyż bardzo różniłem się od nich?
— Rozumieją je po swojemu, szepnąłem.
— O nie, zawołała gorąco, nie rozumieją wcale. Prawem jest dla nich każda oklepanka, bo nie wywołują jéj nigdy przed sąd rozumu; przeszłość jest ich wyrocznią, bo nie mają odwagi wywalczyć przyszłości. Więc czepiają się wszystkich trądycyj i przesądów, byle nie iść o własnéj sile, a winę za to co ich spotkać może, zrzucają na los, na okoliczności, na ludzi, bo nie czują się zdolni do przyjęcia