Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I cóż pani tak zawinił biédny ten świat, który cię obsypywał hołdem uwielbień? za cóż go nienawidzisz?
Wypowiedziałem ten frazes, jeden z tysiąca jakie się ma zwykle na pogotowiu w towarzystwie, machinalnie prawie, bo nie mogłem utrzymać się długo na stopie téj rozmowy, któréj każde słowo było myślą. Atmosfera ta, jak atmosfera wyżyną zbyt czystą była dla moich nieprzywykłych do niéj piersi.
Pani Nasielska spojrzała na mnie z pewném zdziwieniem, ale niezrażona, mówiła daléj łagodnie:
— Alboż ja go nienawidzę? Świat jest tém, czém być może; tylko żal mi ludzi, którzy to piękne życie potrafili uczynić bezużyteczném i bezbarwném, żal mi tych, co wstydzą się uczuć, myśli swoich, porywów swoich, śmieją się nieraz z tego co czczą w duchu, nakładają na żywe serca maskę lodowych konwenansów, lub gorzéj jeszcze, maskę modnego zepsucia, i których w końcu sprawiedliwa Nemezys karze oschłością ducha. Śmieli się z serca, więc ukochać nie potrafią; szydzili ze wszystkiego co wielkie i szlachetne, więc niczego uszanować nie są zdolni; kłamali sobie i drugim, więc niewiara wpiła się w ich krew. Wątpią gdy widzą uśmich, wątpią gdy widzą łzę, wątpią więcéj jeszcze, gdy przypadkiem obije się o ich uszy jakiebądź niekła-