Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pełnie, i ani się spostrzegłem, gdym się znalazł na Kruczéj ulicy, naprzeciw drzwi pani Nasielskiéj.
Godzina nie była zbyt spóźnioną,. Chciałem korzystać dziś wieczorem jeszcze z nowego położenia, jakie sobie wyrobiłem. W chwili właśnie w któréj zbliżyłem się do bramy, ta otworzyła się i wyszedł z niéj młody człowiek. Nie mogłem dobrze widziéć jego rysów, ale przy zapadającym zmroku dostrzegłem twarz bladą, pociągłą i jasne włosy jego. Szedł zwolna, jednostajnym krokiem, nie oglądając się, nie zwracając uwagi na przechodzących, z głową pochyloną nieco, jak zwykle ludzie zajęci myślą jedną. On widocznie nie zważał na mnie, ale mnie uderzyła, nie wiem czemu, ta smukła, wysoka postać, i machinalnie prawie spytałem staréj kobiéty otwiérającéj bramę:
— Kto jest ten młody człowiek?
Ona spojrzała na mnie niedowierzająco, ale widząc że pytanie swoje popiéram małym datkiem, udobruchała się, zapewne uznawszy je za niewinne, i odrzekła z lekceważeniem:
— To pan Gustaw, nauczyciel od dzieci pani Nasielskiéj.
Spodziéwałem się tego objaśnienia.
— A pani Nasielska czy w domu? zapytałem.
Kobiéta spojrzała na mnie, zdziwiona tém pytaniem.