Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

li. Znęciła mnie znać ta jedyna może okoliczność, w któréj mogłem podpatrzyć kobiétę, będąca od kilku tygodni celem wszystkich myśli moich.
— Mamo! mamo! wołał starszy chłopczyk, podając jéj jakąś roślinę, która moim oczom profana wydała się najzwyczajniejszym chwastem — powiédz mi co to jest?
Kobiéta nachyliła się, obejrzała naprzód to co jéj chłopczyk podał, potém przyklękła na murawie i rozgarniając ją, poczęła tłumaczyć dzieciom nazwisko, familią i gatunek do którego roślina naléżała, opowiadając przytém jéj użytki i własności.
Słuchałem zdziwiony, ale wcale nie zbudowany temi wiadomościami, których celu nie rozumiałem. Zdawało mi się dotąd, że wszystkie ścisłe wiadomości z dziedziny natury, niszczyć muszą zmysł i poczucie piękna; strzegłem się ich więc, jako sprzecznych z mojém powołaniem i miałem nawet rodzaj pogardy dla suchych klasyfikacyj, będących podstawą każdéj prawdziwéj nauki. Dlatego téż spoglądałem z mojego ukrycia na panią Niesielską z osłupieniem i przychodziła mi ochota zapytać, na co te wszystkie wiadomości dzieciom jéj przydać się mogą — gdy niespodzianie wyręczył mnie Julek, któremu zapewne te same wątpliwości przeszły przez głowę.