Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

otoczony szacunkiem. Doczekałem się pociechy z dzieci. Dwóch synów wykształciło się na ludzi pożytecznych społeczeństwu, córka dorosła pracowała w domu, nie będąc ciężarem sobie ni drugim. Miałem dobre dzieci, a jednak pomiędzy mną a niemi nie istniał tak serdeczny, poufały, związek, jaki widziałem w innych rodzinach; znałem ich prace, ich życie, ale świat ich myśli i pragnień nigdy nie otworzył się przedemną; miałem ich szacunek, lecz nie wiem czy posiadałem miłość. Spełniłem sumiennie względem nich obowiązki ojca, i one dopełniały powinności dziecięcych; nie miałem prawa nic im wyrzucać; tylko w naszéj rodzinie każde miało swój świat wewnętrzny, niedostępny dla innych.
I ja téż teraz zatopiłem się w swoim, idąc powolnie przez Saski ogród ku Niecałéj ulicy.
A jednak marzenia starca są smutne. Czułem instynktownie wszystkie niedobory mojego życia; ale dlaczego tak było? na to nie znajdowałem odpowiedzi. Czułem to niewypowiedziane znużenie bytu, napastujące ludzi niemogących zharmonizować się z otaczającym światem; pragnąłem czegoś nieokréślonego, czegoś nieznanego, brakującego mi przez życie całe; marzyłem o jakimś zaczarowanym kraju, pełnym spółczucia, miłości, kraju którego czułem się wygnanym mieszkańcem. Marzenia