Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 471.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale kostniejąca ręka ojca zdobyła się jeszcze na uścisk.
— Nie potrzeba mi już nic.... stało się.... czas mój nadszedł.... przebacz mi synu!
Wówczas dopiero Stanisław spostrzegł przy nim szklankę niedopitą, a przy niej pustą flaszkę. Zrozumiał wszystko.
— Oh mój ojcze — zawołał — czemużeś to uczynił?
W głosie jego dźwięczała rozpacz.
Ściągnięte śmiertelnie rysy Herknera, wypogodziły się na chwilę, spojrzał na syna i łza ostatnia zaświeciła mu w gasnących oczach.
— Czemużeś to uczynił ojcze? — powtarzał syn zapominając o wszystkiem, i rozumiejąc to jedno że go tracił.
Wysileniem woli Herkner podniósł się na wpół, wyciągnął drżącą rękę, i schwycił Stanisława.
— Czemu? — wyszeptał tylko, jak gdyby nie chciał lub nie mógł wymówić więcej.
Ale wzrok jego przerażony odkrył synowi tajemnicze niewymówione słowo.
— Ja kochałem cię — wyrzekł umierający, opadając sztywno na poduszki, bo reszta życia wy-