Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 453.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i tłómacząc sobie jej niepokój obawą niepewnej przyszłości.
Ale ona skinęła ręką niedbale, jakby chciała uwolnić się od natrętnych pytań, lub nie miała ochoty dawać objaśnień w tym względzie.
— Niema się o co troskać — odparła sucho.
Czas upływał ponuro i powolnie, gdy pokojówka przyszła oznajmić, iż według rozkazu pani wszystko było upakowane.
— Dobrze — odparła Teodora.
I zbliżywszy się do służącej dała jej rozkazy niedosłyszane przez ciekawego Horyłłę, potem przystąpiła na palcach do łóżka męża i patrzyła na niego czas jakiś.
Choroba ta dla niego i dla niej była zarówno na czasie, uwalniała ją od przykrych scen rozstania, łamała bezrozumny upór człowieka, który swego położenia zrozumieć nie chciał; Teodora nie bawiła się w miłość, a przecież gdy spojrzała na tę bladą, bezprzytomną twarz, której przez tyle dni była słońcem ożywczem, uczuła w sercu coś nakształt żalu.
Bądź jak bądź dzisiaj zamykała się jedna faza życia, a faza ta nie była bez słodyczy. Zapewne