Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 433.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do niej prędzej lub później przyjść musi, i zrezygnowawszy się na to, nie czekała ostatecznej chwili, by przygotować sobie środki ratunku.
Objąwszy wszystko lotem myśli, zamiast wybuchu jakiego się Józef spodziewał, wyrzekła lodowatym tonem:
— Czy pan mówisz mi to jako przyjaciel mego męża?
— Przedewszystkiem jako prawnik, i obrońca pokrzywdzonej strony.
— Więc zechciej mnie pan objaśnić, jakim sposobem ja jestem wmieszana w tę sprawę?
Bezczelność tego pytania, na chwilę zmieszała Konrada; po sposobie jakiem Teodora podkreśliła niejako wyraz ja, zrozumiał zaraz, iż ona już w myśli oddzieliła los swój od losu męża.
— Prawnie nie jesteś tu pani wmieszaną wcale — odparł — jeśli serce i sumienie twoje zostaje spokojne.
— Sąd o tem nie do pana należy — odezwała się wyniośle.
Józef słuchał ją z wzrastającem zdziwieniem; każde słowo Teodory odkrywało przed nim nowe, nieznane mu wcale strony jej charakteru, i to