Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 432.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóż pana to obchodzi? — spytała dumnie — czy jesteś jego wierzycielem?
— Nie pani.
— A więc ciekawam jakim prawem...
— Zaraz to wyjaśnię: Józef wyczerpawszy swój kredyt i przyciśniony zbytkowemi żądaniami, jakie mu stawiałaś nie chcąc wejść w jego majątkowe położenie, dopuścił się fałszerstwa.
Być może iż Teodora domyślała się czegoś podobnego, nie sądziła jednak by ktoś miał odwagę wypowiedzieć jej to otwarcie, i przez chwilę wahała się co ma uczynić. Mogła rozszlochać się, dostać spazmów, lub zemdleć nawet, i przerwać tym sposobem brutalne zwierzenia adwokata.
Czuła jednak iż to wszystko nie zdolne było zmienić istniejącego położenia, które rysowało się dla niej wyraźnie, w tej krótkiej formule: „Józef był zrujnowanym do szczętu, wyciśniętym jak cytryna”, a tego żadne łzy i spazmy odmienić nie mogły, po cóż więc miała trudzić się odgrywaniem niepotrzebnej komedyi, w którą na domiar złego, ten spartański adwokat, gotów był nie uwierzyć wcale.
Zresztą owa katastrofa majątkowa, nie była dla niej żadną nowością, od dawna obliczała że