Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 421.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ona jest jak dziecko — mówił dalej — żąda każdego cacka jakie zobaczy tylko, nie pytając o jego wartość, słyszałeś ją sam.
— Józefie, Józefie, ty wziąłeś na siebie kierunek tego dziecka, ty powinieneś był prowadzić ją inną drogą, dziś ona sama wymawiać ci może, żeś tego nie uczynił.
— Albożeś ją nie widział, czyż nie jest dość piękna, by mieć wszystko czego zapragnie, nie chciała nigdy słuchać słów rozsądku, płakała kiedym w ten sposób do niej przemawiał, a jej oczy nie są stworzone do płaczu, ja go znieść nie umiałem.
— A jakże zniesiesz los który cię dzisiaj spotkać może, jak go zniesie ona?
Józef załamał ręce aż stawy zatrzeszczały.
— I wiedzieć — zawołał gorączkowo — że szczęście mego życia zależy tylko od kilku garści złota, a nie módz ich dostać!
Konrad mógł mu powiedzieć, iż szczęście podobne jest nietrwałe i zwodnicze jak użycie na którem się jedynie opiera, że człowiek może i powinien zapanować nad materyalnemi okolicznościami, a mając głowę i ręce, stworzyć sobie byt niezależny, ale Józef nie był w stanie go zrozumieć,