Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 405.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A cóż ja pocznę wówczas? — zawołała.
Ale on nie odpowiedział i umilkli przejęci oboje jednakową trwogą rozstania, która poraz pierwszy nasunęła im się wyraźnie.
— Panie Stanisławie — wyrzekła znowu — uczyłeś mnie zawsze iż nie trzeba zawczasu martwić się smutną przyszłością, więc nie myślmy o tem co jeszcze jest tak odległe.
— Więc pani także przyszłość tę nazywa smutną? — zapytał.
— Czy pan wątpisz o tem — zawołała rozżalona — ja nie zasłużyłam na to.
Znowu była cisza przerywana tylko biciem tych dwojga serc młodych, cisza pełna tajemniczej trwogi i rozkoszy. Stanisław opamiętał się pierwszy.
— Nim jednak ten czas nastąpi — wyrzekł z przymuszonym uśmiechem — powróćmy do naszej lekcyi od której odbiegliśmy za bardzo daleko.
— O tak, powróćmy do lekcyi — powtórzyła Ksawera.
Ale pomimo szczerej chęci uczennicy i nauczyciela, lekcya nie szła. Czy dla tego iż oboje roz-