Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 372.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby tak nie było — jak jest, nie dla siebie tylko, pamiętaj że nieszczęście moje jest więcej jeszcze nieszczęściem ojca.... a pomimo wszystko.... ja go kocham.
— Stasiu — szepnął Konrad, biorąc jego rękę jak gdyby chciał według jej tętna miarkować wyrazy — twój ojciec kocha cię także, jesteś jego jedynem dzieckiem. Gdyby on przeczuwał co ty cierpisz?
— Rozumiem, rozumiem, ale to niepodobna! umarłbym wprzód nimbym odważył się rzucić mu w oczy podejrzenia moje. Czemuż nie jestem synem ostatniego nędzarza.
— To są próżne słowa Stasiu, nikt nie zdoła zmienić tego co jest, ani odsunąć z przed siebie kielicha goryczy, który koniecznie spełnić musimy.
Stanisław ściskał czoło obiema rękami, jak gdyby pęknąć mu miało.
— A jednak — wyrzekł — są ludzie co cierpią z winy mego ojca, co narzekają i przeklinają go może; ja tej myśli znieść nie jestem w stanie, ona zatruwa mi każden kęs chleba, spędza mi sen z powiek, i stała się dla mnie troską nieustanną. Mimowolnie i niewinnie czuję się wspólnikiem