Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 350.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czyż nie możesz mi otworzyć tej szuflady Tereska! — krzyknął nie zdolny hamować się dłużej.
Błyskawica nienawiści, mignęła w przygasłych oczach kobiety, powstała ze szczególnym wyrazem na twarzy, i odgadując zapewne myśl męża, otworzyła szeroko szufladę, w której znajdowały się papiery.
On przerzucił ją szybko, szukając zielonej teki: szukał, nie znalazł i z kolei wlepił w żonę spojrzenie, pełne wściekłości.
— Ty wiesz czego ja szukam? — zawołał.
Teresa stała przy nim nieruchoma jak posąg.
— Gdzie się podziały te papiery.... teka z papierami, rozumiesz — wrzasnął ochrzypłym od gniewu głosem.
Milczała ciągle.
— Cóż czy nie rozumiesz, czyś ogłuchła, czy oszalała.
I wstrząsał jej ręką ściskając ją gwałtownie.
— Papiery te oddałam za lekarstwo dla Natalki — odparła wówczas patrząc mu w oczy z urągliwą rozpaczą — za lekarstwo, na które ty mi dać nie chciałeś pieniędzy.