Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 345.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W testamencie tym ciągnął dalej kapitalista, pan nie byłeś oszczędzany wcale; zmarły wyraźnie przeznaczał komu innemu opiekę nad dziećmi, a pana nawet od rady familijnej odsuwał.
— Jakto!... zkąd pan wiesz? — jąkał Horyłło, wprowadzony w zdumienie tą wiadomością wspólnika.
— Dla czego ten testament nie został zniszczony — mówił z groźbą w głosie — rozumiem dobrze, zachowałeś go pan przeciwko mnie, jakbym i tak nie okupił się dość drogo.
— Cóż znowu — odezwał się bezczelnie Horyłło — przecież ugodziliśmy się na raty, ja wszystkiego nie odebrałem jeszcze.
— A teraz — mówił dalej kapitalista — teraz testament ten obraca się przeciwko nam obydwom zarówno.
— Jakto zarówno! mnie mogą tylko odebrać opiekę, mnie nie oskarżają o zatajenie cudzego mienia.
Jakkolwiek nikczemny, Herkner spojrzał z pogardą na swego wspólnika.
— Naprzód przez ten zbytek ostrożności, stracisz pan resztę rat — wyrzekł z rodzajem rozpa-