Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 332.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie odpowiedział na uwagę żony, najprędzej nie dosłyszał jej wcale; rozpoczął nawet jakąś potoczną rozmowę, jednak zawiodły go siły, urwał w pół frazesu, nie wiedząc co mówi.
Oczy żony i syna chodziły za nim, każde przecież co innego wyrażały; we wzroku Anny była urzędowa niejako troska, jaką niezwykły stan męża powinien był obudzać; Stanisław może przeczuwał okropność położenia, bo milczał zaciskając usta.
— Tobie coś dolega widocznie mój mężu? — pytała kobieta, nie domyślając się że ten sposób badania, był dla niego nieznośny.
Herkner wstrząsnął głową niecierpliwie.
— Czy spotkało cię jakie nieszczęście?
Nie odbierając odpowiedzi, ciągnęła dalej, pobożnie wznosząc oczy do nieba.
— Bóg probuje ludzi Urbanie, wiesz o tem, poddaj się więc Jego woli z ufnością i pokorą.
— Ależ Anno — zawołał mąż, przywiedziony do ostateczności tą refleksyą, tak mało przystosowaną do położenia w jakiem się znajdował, bo próba jaką rzeczywiście przechodził, nie miała nic wspólnego z temi, jakiemi Bóg nawiedza sprawiedliwych.