Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 308.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciche mieszkanie. Może nie była zdolną zdać sobie sprawy z odbieranych wrażeń, tylko czuła iż wstąpiła tutaj w świat inny, i oddychała w nim z rozkoszą, nie mogąc się zdobyć na wypowiedzenie pragnień swoich.
— Ja przyszłam tutaj z wielką, bardzo wielką prośbą — wyrzekła wreszcie, zwracając pożądliwe oczy na książki, rozłożone na stole.
— Jak widzisz moje dziecko jestem ubogą, przecież mimo to będę może mogła być ci użyteczną.
— Pani nie jesteś ubogą — przerwała Ksawera — pani masz tyle książek, a potem tutaj tak ślicznie, że chciałoby się patrzeć tylko.
— U was tak samo być musi.
— Oh! gdzie tam, u nas ciemno i brudno, niema ani książki żadnej, ani nawet kwiatka, Horcia ich nie lubi, bo zasłaniają okna, a Katarzyna nie chce nosić wody żeby je podlewać.
Słowa te wypowiadające domowe stosunki Ksawery, nie tłómaczyły jednak wcale powodu jej przyjścia; Kazimiera zrozumiała że musi jej znowu w tem dopomódz. Bo w głosie i spojrzeniu dziewczyny był jakiś odcień stanowiący kon-