Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ii.... — wyrzekł machając ręką — to wcale trudnem nie było, frant dziewczyna wiedziała dobrze iż wie rzeczy, które mogą drugim stanąć na zawadzie, i wyprawiona jednemi rogatkami wróciła drugiemi.
— Czemuż nie przyprowadziłeś jej pan do mnie?
Strzygalski wzruszył ramionami.
— Bo ona panu nie powiedziałaby nigdy tyle co mnie.
— Dla czego?
— Ee... trzeba z każdym mówić jego językiem, a jak się wie z góry w jakie cetno uderzyć, to już można łatwo wydobyć wszystko co kto ma pod duszą.
Mówił to z ukrytym tryumfem, który nie uszedł wzroku Konrada.
— Więc cóż powiedziała Rozalia?
Strzygalski wahał się przez chwilę, ufał on w uczciwość młodego adwokata, ale miał nawyknienia ostrożności, dla tego też wyrzekł:
— Panie adwokacie mówmy otwarcie.
— Ja zawsze tak czynię.
— Bo widzi pan tu chodzi o bardzo grube rzeczy.