Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 264.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tem zajęty jej położeniem i to podobno było najskuteczniejszym sposobem dopięcia celu.
— A mąż pani — zawołał — wszak on gra rolę wielkiego pana, hula ze złotą młodzieżą.
Wzrok Teresy zapałał.
— Oh! — zawołała przez zaciśnięte zęby — żebym wiedziała gdzie go szukać, żebym wiedziała czem mu odpłacić, nie za mnie ale za dzieci.... dzieci!....
W tym głosie wyrywał się krzyk ranionej lwicy.
— Chodź pan — mówiła dalej — chodź, zaprowadź mnie do niego, pójdę chociażby do tej tancerki u której przesiaduje dnie i noce, zaniosę mu to biedne dziecko, dla którego napróżno żebrałam ratunku, niech patrzy jak ono cierpi.
— Czy sądzisz pani iżby on uczuł to tak jak pani czujesz?
Zastanowiła ją ta uwaga, świadcząca iż zmysł praktyczny nie odstępował nigdy Strzygalskiego.
— Ha! — szepnęła — ja także jestem bezsilna, mogę tylko cierpieć i przeklinać daremnie.
— Nie pani! — zawołał Strzygalski — ważąc się w końcu na krok stanowczy — ty możesz pomścić doznanej krzywdy.