Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 252.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I teraz, w czasie gdy uszczęśliwiona Teodora gotowała się próbować nowo nabytego wierzchowca, Teresa patrzyła szklannemi oczyma na chore dziecko, którego wybladła twarzyczka zdawała się wzywać litości i pomocy.
Niestety ona pomocy dać mu nie mogła, uprosiła doktora, ten przyrzekł odwiedzać Natalkę, zapisał lekarstwo, ale cóż ztąd, ona lekarstwa nie miała za co zapłacić, kazał dawać posilne rosoły, a na pożywienie całej rodziny zaledwie pozostało parę złotych z pieniędzy danych przez męża. Od wczoraj Teresa daremnie oczekiwała jego powrotu. Recepta leżała na stole, a wzrok kobiety błądził od drzwi do okna, z wzrastającym wyrazem rozpaczy. Bądź jak bądź chociaż po tyrańsku i brutalnie, Horyłło był jednak chlebodawcą rodziny i może nigdy kochanek nie był wyglądany z taką niecierpliwością, jak dzisiaj Teresa wyglądała męża.
Nieobecność jego nie miała w sobie nic zatrważającego, dom zacnego pana Leonarda urządzony był w ten sposób, iż pobyt w nim nie mógł sprawiać mu przyjemności, to też unikał go jak mógł najwięcej i zaglądał tutaj znaglony okolicznościami, przepędzając większą część nocy u przyjaciół