Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Młody człowiek wzruszył tylko ramionami, ale nie pozbył się upartego agenta który ciągnął dalej.
— Daj mi pan pięćset złotych, lub daję na to słowo, interes z Puchalskim spełznie na niczem, a co gorsza stracisz na zawsze zaufanie twojej babki.
Konrad nie raczył się odwrócić.
— Panie adwokacie namyśl się.
— Nie mam się co namyślać, odparł głośno zniecierpliwiony.
— Zobaczemy czy nie pożałujesz pan tego.
— To moja rzecz, zostaw mnie pan proszę, odezwał się dumnie Dalecki.
— Czego to chcą od ciebie Konradzie, spytała staruszka, oglądając się ciekawie na Strzygalskiego, który złożył jej ukłon pełen uszanowania.
Młody adwokat zarumienił się lekko, tak oburzyła go myśl sama powtórzenia usłyszanych propozycyi.
— To nic moja babciu odparł, ważnego przynajmniej.
Kobieta zadowolniła się pozornie tą odpowiedzią i szła dalej kierując się do kancellaryi rejen-