Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnie w ramiona i cisnął do piersi, jakby chciał się upoić jej pięknością i zapomnieć o wszystkiem.
Nazajutrz rano pan Leonard pomimo iż późno w nocy powrócił do siebie po owej kolacyi u Bouquerela, przebudził się wcześnie i wyszedł na miasto. Sieć rozmaitych intryg porozpinanych na wszystkie strony, wymagała baczności, życie jego nie składało się z samych róż, a przynajmniej na te róże trzeba było ciężko pracować, jeśli nie tem co pospolicie zowie się pracą, to przebiegłością i dowcipem.
Stosownie do swoich planów zacny pan Horyłło, skierował się naprzód tam gdzie miał powziąść wiadomość o pieniądzach Walnerowej i zastać swego wspólnika, poszedł więc prosto na Miodową ulicę do gmachu sądu Apelacyjnego.
Komukolwiek zdarzyło się przechodzić tą stroną ulicy w przedpołudniowych godzinach, zauważyć musiał koniecznie fizyognomię tłumu który się tam ciśnie nieprzerwanym szeregiem. Charakterystyka przechodniów, zmienia się tutaj od raru i odbija dziwnie od strojnych kobiet zalegających przeciwległy chodnik około wykwintnych sklepów.