Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oh! gdybyś ty kochała mnie naprawdę Teodoro — szepnął ujęty jej szczebiotaniem, powoli zapominając o wszystkiem.
— Jakto! — zawołała niby obrażona prostując się dumnie — więc ja nie kocham cię jeszcze, cóż! czy chcesz żebym zakopała się na wsi, zamknęła w domu jak zakonnica, zajęła się uprawą lnu i przędła na kołowrotku, jak nasze prababki, lub może poświęciła się hodowli cielątek, kur, gęsi. Co z tego to nic nie będzie, czuję iż zbrzydłabym od razu, a miłość wasza ulatuje z wdziękami, jak ten dym cygara, wiam- o tem dobrze.
— Cóż za myśl Teodoro, byłabyś jeszcze śliczniejszą, a ja.... ja kochałbym cię stokroć więcej jeszcze, gdyby to być mogło.
— Oh! ja zadawalniam się tem co jest, nie żądam więcej, i nie chcę się na mniej narazić.
— Nie chcesz wejść w moje położenie — zawołał gwałtownie, uderzony koniecznością ciążącą nad nim.
— Szczególny jesteś Józiu, w czemże twoje położenie zmieniło się tak nagle?
Pytanie to miało pewną loikę za sobą. Sumski zwyczajem słabych charakterów na ostatni mo-