Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 133.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Teodoro — powtórzył Józef — chciałbym z tobą pomówić.
Ton jego był niezwykle poważny, a kobiety takie jak Teodora nadewszystko lękają się powagi, więc ona też przerwała mu żartobliwie.
— Ah! co za uroczysty początek, zmiłuj się czy tego nie można na jutro odłożyć?
Mówiąc to zrobiła tak komicznie zafrasowaną minkę, iż mąż uśmiechnął się mimowoli.
— Niepodobna moja droga, ty śpisz do południa, ja muszę rano wyjść z domu dla załatwienia interesu.
— To będziesz mówić potem, jak powrócisz — odparła ziewając.
— Nie moja droga, ja właśnie względem tego interesu naradzić się chciałem.
— Ze mną — zawołała wybuchając śmiechem — ze mną Józiu, alboż ja znam się na tem, żartujesz chyba.
— Na nieszczęście nie żartuję wcale.
— Ależ mój Józiu, rób co chcesz, ja z pewnością nic ci nie poradzę i w niczem się nie sprzeciwię.