Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanowcza chwilaj tem bardziej Józef był niespokojny, rozmyślając nad sposobem zaczęcia tak trudnego przedmiotu.
Służąca Teodory układała włosy swojej pani w tysiące skrętów i pawilonów, a on rozciągnięty w fotelu, paląc cygaro którego nie czuł smaku, oczekiwał cierpliwie końca tej długiej operacyi. Dopiero gdy służąca wyszła, a żona otulona kaszmirowym peignoirem, zwróciła się do lustra z uśmiechem zadowolenia, uczuł iż teraz, nieodwołalnie przemówić trzeba, i jakby dla lepszego zbadania niebezpiecznego gruntu na który miał się spuścić, spojrzał uważnie na Teodorę.
Młoda kobieta zdawała się zapominać zupełnie o jego obecności, ona przyglądała się sobie z uwagą i radością, bo biały papier papilotów, pomięszany z ognistemi włosami, nadawał szczególny charakter jej twarzy.
— Teodoro — przemówił w końcu Józef.
Spojrzała z pod oka, i odgadła jakieś niezadowolenie w jego głosie i wyrazie oczów, więc unikając go instynktownie, wyciągnęła po nad głową białe ramiona z wyrazem znużenia.
— Spać mi się chce — zawołała niedbale.