Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodzieńczych, ze świetnych hulanek w gronie towarzyszy i z rozrzutnej wspaniałości.
Dzisiaj to wszystko minęło, dziś światem jego była Teodora, rozkoszą uśmiechy zadowolenia których mu coraz więcej skąpiła, cierpieniem ściągnięcie jej brwi czarnych, lub ostre słówko często z koralowych ust wychodzące.
Może dawniej istniało w nim sumienie, uczciwość, lub jakie bądź moralne poczucia, może dawniej oburzał się na złe każde, może pierś jego podnosiła się współczuciem dla tego wszystkiego co piękne i szlachetne, teraz te odrębne piętna zatarły się i zniknęły, nie pozostało z nich widomego śladu, moralne cechy jego zmalały do zera, teraz on był miękkim woskiem w ręku tej kobiety, która urobić z niego mogła dowolnie co zechciała tylko, bo człowiek był najzupełniej zanihilowany.
Zachodziło jednak pytanie czy Teodora była w stanie zrobić jaki bądź rozumny użytek, z władzy którą widocznie posiadła nad mężem; myśl jej zdawała się nie zdolną do innej rachuby, niż zadowolenie chwilowej zachcianki lub żądzy, potędze jej zbrakło równoważnika i kierunku, dla te-