Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

któren z nich przerwie milczenie. Pomiędzy niemi zdawał się panować pewien przymus.
— Czy nie masz mi nic powiedzieć panie Leonardzie? — zagadnął wreszcie z tłumioną niecierpliwością gospodarz domu.
— Ja tylko co powróciłem ze wsi, dokąd jeździłem za interesami, ale tutaj w Warszawie czy nic nie zaszło nowego?
— A cóżby zajść mogło?
Horyłło uśmiechnął się nieznacznie sam do siebie.
— Wiesz to zapewne lepiej odemnie panie Urbanie.
Ci dwaj ludzie patrzyli długo na siebie badawczo, ale żaden nie potrafił nic wyczytać z twarzy drugiego.
— Bądźmy lepiej szczeremi Horyłło — odezwał się Herkner.
Horyłło zaśmiał się grubym głosem.
— Ja zawsze jestem szczery — odezwał się rubasznie — skoro mi to korzyść przynieść może.
Ten wstęp nie podobał się gospodarzowi, i na twarzy jego ukazał się teraz widocznie kontrast rysów z wyrazem, przecież po chwili odezwał się znowu.