Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która ze strachu leżała cicho w łóżeczku, podniosła główkę i spoglądała dokoła, jakby chciała się przekonać że matka była samą, że minęła owa burza w jej pojęciu wcielona w ojca, wichrząca małym światkiem. Zaraz także Michasia prowadząc Józię wpadła wesoło z dziedzińca, a w czasie gdy matka zabierała się do lekcyi, ona sprzątnęła rozrzucone rzeczy i zaczęła bawić się z najmłodszą siostrzyczką.
Panowała więc pomiędzy dziećmi przynajmniej względna radość. Wiek ten jeśli potrafi rozumować i myślić, nie umie przewidywać, dla tego największa nawet burza losu nie spędzi na długo uśmiechu z ust, ani zakłóci pogody młodego umysłu. Ból, smutek cierpienia oddziaływa tylko na obecną chwilę nie odchylając wcale tajemniczej zasłony przyszłości, ani mącąc teraźniejszość wspomnieniem złego.
Dla tego tego też Teresa patrzała osłupiałym wzrokiem na wesele dzieci, scena z mężem tysiączny raz może powtórzona, była dla niej zawsze jednako bolesną, łamała jej ducha jak tortura łamała jej członki, i odejmowała do reszty odwagę i wiarę w siebie. Ta ofiara brutalstwa męża, gotową była uwierzyć w swoją nieudolność, goto-