Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuchaj — zawołała gorączkowo Teresa — te lekcye to mój jedyny zarobek, nie mogę, nie chcę ich opuszczać.
— Nie chcę — powtórzył Horyłło — któż tutaj ma prawo rozkazywać ja czy ty.
— Ale...
— Żadnych ale, nie chcę mieć za twoją złotówkę rozklekotatych uszów.
Teresa spuściła głowę z wyrazem rozpaczy. W tej chwili najstarsza córeczka, która słuchała uważnie tej całej sceny, i zapewne oddawna była przyzwyczajona do smutnego stosunku rodziców, nie mogącego się w podobnych warunkach ukryć przed bystrem okiem dzieci, zbliżyła się po cichu do matki.
— Mamo szepnęła, wszak to Józia przychodzi, ja wyjdę do niej, powiem że Natalka śpi, i pobawię się z nią pod oknami, a służąca co ją odprowadziła odejdzie sobie, widziałam że jej śpieszno.
— Teresa nachyliła się i przycisnęła usta do włosów dziecka, a Michasia wysunęła się z pokoju; ale nim wyszła, rzuciła na ojca jedno z tych wymownych spojrzeń, strasznych swoją treścią. Ona w głębi swego serduszka wydała na niego wyrok nieodwołalny.