Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Masz swoje zarobione tą głupią muzyką.
— Czy sądzisz że gdybym miała złamany grosz w kieszeni, odezwałabym się do ciebie, sama prędzejbym z głodu umarła, ale dzieci... dzieci...
Było coś rozdzierającego w jej głosie, nie to jednak zapewne wzruszyło męża, zrozumiał że tym razem mu nie ustąpi, że ta zdeptana, pognębiona istota zdolną była w pewnych wyjątkowych razach do nieprzełamanego oporu. Wyjął więc ze złością portmonetkę i starannie ukrywając jej objętość rzucił żonie trzyrublówkę.
— Masz — wyrzekł z miną dobroczyńcy — a oszczędzaj, wiesz że nie mamy nic.
Teraz dopiero schowawszy tak drogo okupione trzy ruble, Teresa zabrała się do wykonania rozkazów męża, dobyła z komody białą jak śnieg koszulę i położyła ją na stole.
Horyłło zbliżył się i zaczął ją przeglądać z uwagą, kobieta patrzyła na niego niespokojnie, lękając się widocznie jakiego objawu niezadowolenia. Jakoż obawa jej spełniła się, znalazła się niewidoczna plamka czy źle zaprasowany fałd, nad którym zmarszczyło się czoło Leonarda. Rzucił na żonę piorunujące wejrzenie i zgniótłszy w ręku koszulę zawołał: