Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przez cały tydzień szukaliśmy cię daremnie — mówił drugi — znikłeś jak kamfora, a zjawiasz się jak duch Banka przy uczcie.
Właśnie wówczas grywano w teatrze „Macbetha”, ztąd zapewne nasunęło się owo klasyczne porównanie młodemu człowiekowi.
— Tylko co wysiadłem z wagonu — odparł lakonicznie Horyłło.
— Gdzież jeździłeś?
Horyłło uśmiechnął się gładząc, nieznacznie kieszeń, ale nie dał żadnego bliższego objaśnienia co do swojej wycieczki.
— Czy wiecie — zagadnął jeden — Leonard teraz poświęca się na ołtarzu ludzkości.
— Dogląda chorych, grzebie umarłych, bierze w opiekę wdowy i sieroty — dodał drugi.
— Nie miałbym nic przeciwko temu ja także — pochwycił trzeci — byle wdowy były młode i ładne, a sieroty dorosłe.
Horyłło litośnie wzruszył ramionami.
— Alboż ja się bawię w podobne sentymenta — wyrzekł — znacie przecież moje zasady co do kobiet.
— Jego zasady! jest nieoszacowany! — wołano chórem.