Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan Horyłło mówił że jest w Warszawie.
— Dla czegóż ona do nas nie przyjdzie mamo?
— Podobno jest cierpiącą.
— To chodźmy do niej, chciałabym ją widzieć.
— Wujenka Teresa — odezwała się Hortensya — musi mieć przyjemniejsze znajomości, niż kobiety takie jak my w ubóstwie i żałobie, to cóż że o nas nie pamięta.
Hortensya uważała podobny postępek za bardzo naturalny; być może iż postawiona w warunkach pomyślności, sama była gotową go spełnić. Ta uwaga jej zakończyła rozmowę. Ksawera zapadła znowu w swoją zadumę, Hortensya wyglądała przez okno, a pani Skalska wzięła robotę; w pokoju było cicho, smutno, ponuro, tylko czasem dolatywał tutaj gwar uliczny, lub turkot powozu.
Gdy się to działo w mieszkaniu wdowy, z bankhofu kolei gdzie właśnie nadszedł pociąg pośpieszny, wysiadł pan Leonard Horyłło, skinął na jedną z dorożek stojących szeregiem, rzucił się w nią, rozparł szeroko i obiecawszy podwójną zapłatę, kazał jechać co koń wyskoczy.
Był to człowiek w średnim wieku, zdradzający jednak w ubraniu i ruchach pewne młodzieńcze