Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 038.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chodź tu Ksawerko — odezwała się do siostry — czy nie widzisz że rosół stygnie.
Młodsza podniosła się leniwo z kanapy, i nie mówiąc słowa przyszła zająć zwykłe miejsce. Matka zaczęła rozlewać zupę.
Hortensya czas jakiś przyglądała się swemu talerzowi z widoczną niechęcią, potem z rodzajem niedowierzania poniosła łyżkę do ust, i odrzuciła ją natychmiast.
— Jaki szkaradny rosół — zawołała — jeść go nie można.
Nie wiadomo czy rosół był zły w istocie, czy tylko wydawał się takim rozkapryszonej dziewczynie, bo matka i siostra jadły go w milczeniu.
Sztuka mięsa i jarzyna doznały tegoż samego losu, Hortensya zaledwie raczyła je skosztować, krzywiąc się zawczasu.
— Będziesz głodna — mówiła zafrasowana matka — spoglądając na nią z żalem i miłością.
— Będę, i cóż ztąd — odparła wzruszając ramionami — Katarzyna tak niegodziwie gotuje.
— Moje dziecko — szepnęła wdowa jakby usprawiedliwiając się z tego faktu — wiesz przecie że wychodziłam za interesami, nie mogłam dopilnować obiadu.