Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy takie jest zdanie opiekuna? — spytał z naciskiem.
— Tak, pan Horyłło ciągle mi to powtarza.
— Horyłło, Leonard Horyłło — zawołał znowu coraz bardziej zajęty adwokat.
— Tak jest, to cioteczny brat mego męża i mój opiekun.
Pani Skalska tak czuła się niezdolną samoistnie działać, iż opiekuna dzieci brała za własnego. Nie zauważyła tutaj znowu nacisku z jakim prawnik wymawiał imię i nazwisko Horyłły.
— Wszystko to są smutne fakta; pani widocznie padłaś ofiarą rozmyślnego oszukaństwa, przyznam się jednak iż nie widzę o co tutaj sprawę zahaczyć można.
— Ach! — zawołała rozżalona wdowa — ja sądziłam że prawo powinno bronić mnie i dzieci.
Wymówiła to z naiwną prostotą ludzi, którzy nie mieli sposobności zetknąć się ze światem, i mieszają z prawem abstrakcyjne pojęcia sprawiedliwości.
Konrad spojrzał na nią litośnie, ta bezbronna istota i jej szczególne położenie budziło w nim coraz większe współczucie, ale trudne mu było