Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogodę i wesele z sercem rozdartem. Nie wolno nam było nawet zjednoczyć cierpień naszych; a położenie to z dniem każdym stawało się trudniejszem, bardziej wytężonem.
Wtedy właśnie odebrałem list od adwokata mego, wzywający mnie śpiesznie do Warszawy. W tej chwili był on dla mnie prawdziwą ulgą: cierpiałem tak bardzo, żem potrzebował oddalić się na dni kilka; choć wiedziałem, że ból trop w trop gonić mnie będzie, jakakolwiek zmiana zdawała mi się pożądaną. A potem wmawiałem w siebie nadzieję, której na prawdę nie miałem. Dotąd wszystko szło mi tak na opak w życiu, żem przestał się czegokolwiek spodziewać. Pomyślny obrót sprawy mojej byłby mi przyniósł przynajmniej tyle zdziwienia co szczęścia.
Przybyłem w stanie trudnym do opisania. W końcu sprawa moja rozstrzygnąć się miała. Straszne tak lub nie miało rozwiązać zagadkę mego losu; czepiałem się ostatniej nadziei jak tonący najwątlejszej nici; potrzebowałem jej dla Anielki: bądź jak bądź nie mogłem uwierzyć, by ona tak niemiłosiernie na nieszczęście i śmierć skazana była.
Nadszedł w końcu dzień i godzina. Wraz z obrońcą moim przybyłem do tych sal brudnych, zimnych, formalnych, napełnionych obojętnymi, w których same ściany mają coś mrożącego. Tutaj rozbiło się tyle serc, tyle skonało nadziei, tyle zrodziło się szalonych błędów, może zbrodni.
Ci co tworzą dla indywiduów położenia niepodobne, sprzeczne ze wszelkiemi dążnościami i prawa-