Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a lękałem jej się ukazać znienacka i powiększyć jej wzruszenie.
Doktór słuchał jej zwierzeń ze smętnie pochylonem czołem. Ona mówiąc w ten sposób, zapominała, że on kochał ją także lub wierzyła, że miłość ta minęła nie mając wzajemności ani nadziei. Nie znała ludzi, nie znała praw namiętności. Zresztą on nie zdradził się niczem. Po chwili usłyszałem znów głos jego poważny choć stłumiony:
— Panno Anielo, pozwól mi mówić z sobą otwarcie, pozwól być surowym nawet. I cóż ci znaczy świat ten, sądy i potwarze jego, jeżeli sumienie twoje jest spokojne?
Ona podniosła na niego oczy zdziwione; powszednia prawda tych słów po raz pierwszy obiła się o jej siedmnastoletnie myśli.
— Czyż nie wiesz o tem, mówił dalej Władysław, że człowiek zbiorowy jest zły, niesprawiedliwy i potępia wszystko czego rozumieć nie może?
Jednak słowa jego nie trafiły w rdzeń jej bólu, bo odparła szybko:
— Dla czego Kazimierz cierpi? Gdy widzę wzrok jego chmurny, gdy pytam o przyczynę, a nieodbieram odpowiedzi, serce moje pęka się, kruszy.
— On cierpi, bo się lęka o ciebie, panno Anielo.
Wstrząsnęła smutnie głową, Zrozumiałem, iż pomimo słów Władysława przeczuwała, że życie jej podcięte było w zawiązku, że na tę boleść moją innego nad udany spokój nie miała lekarstwa.
Byliśmy więc oboje postawieni wzajemnie w fałszywem położeniu, oboje kłamać musieliśmy sobie