Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśl o położeniu mojem nie zostawiała mi chwili spokoju. Tutaj na nic przydatnym być nie mogłem, a jednak nie miałem odwagi wracać na wieś, bo z czemże powracałem? jakiem słowem miałem powitać Anielkę?
Codzień prawie widywałem się z prawnikiem moim, jak gdybym chciał zaczerpnąć u niego odwagi i nadziei. Leonora z pogardliwem lekceważeniem obiecała nie mieszać się wcale do spraw i czynów moich; ale w zawikłaniach podobnego rodzaju, gdzie więcej znaczyły pokątne plotki niż jawne działanie, przy stosunkach i położeniu towarzyskiem tej kobiety, obietnica ta uczyniona nieszczerze znaczyła bardzo mało.
W takim stanie gorączkowego rozstroju zastał mnie list od matki, która coraz słabsza i niespokojna o mnie, wzywała mnie z powrotem. Poleciwszy więc raz jeszcze najdroższe sprawy moje człowiekowi, który pojmował ich całą ważność, wróciłem do domu.
Smutny był mój powrót. Nadzieje, w które wyjeżdżałem bogaty, zdawały się oczekiwać na mnie w tym ganku, gdziem żegnał Anielkę, i urągać memu niepowodzeniu; a jednak serce moje biło szybko, i spoglądałem z daleka, czy nie dojrzę gdzie wśród klombów dziedzińca jej postaci spokojnej. Zastałem ją dopiero przy matce mojej, ale nie samą jak pragnąłem, jak marzyłem: Władysław był z niemi. W usposobieniu w jakiem się znajdowałem, obecność doktora jakkolwiek naturalna, zrobiła mi przykrość nie do opisania: nie byłem w stanie prawie go powitać; pierwsze spojrzenie moje nie było dla matki, ale