Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie poznałaś mnie, Leonoro? spytałem z gorzkim uśmiechem.
— Ach! to ty Kazimierzu, wyrzekła przyglądając mi się bacznie; w istocie zmieniłeś się bardzo.
I wymówiła to tak naturalnie, tak spokojnie, jak gdybyśmy rozeszli się przed godziną do zwykłych zatrudnień, a teraz spotkali się znowu. Każde jej słowo drażniło już nie namiętność moją jak dawniej, ale wszystkie ludzkie uczucia. Po co mieszała się między żyjących ta lodowa kobieta?
Leonora usiadła, wskazała mi miejsce automatycznym królewskim ruchem, i czekała nieporuszona, bym jej wytłómaczył po co przybywam do niej. Rozmowa trudna była do zaczęcia, bo znałem ją dość, by wiedzieć, że próżnobym się kusił poruszyć jakąbądź strunę sercowa, a ona milczała obojętnie poprawiając koronkę mankietu.
— Leonoro! wyrzekłem w końcu: zapewne ciekawa jesteś co mnie dzisiaj do ciebie sprowadza?
Skinęła ręka niedbale, jakby powiedzieć chciała, że ją to mało obchodzi, ale odparła spokojnie jednotonnym głosem:
— Zapewne interes jaki materyalny, sercowy lub rodzinny; interes zbliżyć musi najdalszych sobie.
Miała słuszność; a jednak każde jej słowo, każdy ruch był dla mnie przykry: odwykłem od tych sztywnych form i mierzonych wyrazów, wśród serdecznego świata w jakim żyłem.
Zresztą ta kobieta zmieniła się także od tylu lat naszego rozstania, ochłodła i zobojętniała bardziej jeszcze, nabrała pewnej hypokryzyi w spojrzeniu i gło-