Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Marynia codzień nosi kwiaty swojej mamie, powiedział Staś z namysłem.
Marynia była to mała dziewczynka z sąsiedztwa, wielka przyjaciołka Stasia.
Anielka nic nie odpowiedziała; chłopczyk mówił dalej:
— Gdzie moja mama, Anielko?
Ręce, w których dziewczyna trzymała kwiaty, zadrżały, a ja odpowiedziałem za nią:
— Mama twoja Stasiu daleko bardzo, nie znasz jej.
— Ja wiem o tem, odparł mały; ale dla czego wszystkie dzieci mają mamę i tatę, a ja mam tatę tylko?
Cóż odpowiedzieć mogłem na to pytanie dziecka? Spojrzałem w oczy jego uważne, myślące, spojrzełem na Anielkę; która chciała mu niebaczne słowa zatrzymać na ustach, i milczałem przerażony temi prostemi wyrazami, których dawno spodziewać się mogłem.
— Ty Stasiu, wyrzekłem niepewnym głosem, masz za to babcię, masz Anielkę.
— To niech Anielka będzie moją mamą! zawołało dziecię, przez które zdało mi się, że w tej chwili jakiś duch dobry lub zły przemawiał. Tato, ja chcę, by Anielka była moją mamą.
I ręce zarzucił jej na szyję, a ona pochylona ukryła twarz w jego włosach, jednak nie ukryła jej tak szybko, bym nie spostrzegł szkarłatnego rumieńca, który oblał ją w jednej chwili aż po samo czoło i wybiegł aż na jej szyję pochyloną.